Rowerowe Mazury - ciąg dalszy

Gorzkie uwagi Gerda Hesse, z którym wywiad zamieszczony na YouTube opublikowaliśmy kilka dni temu, przebiły się na łamy Gazety Wyborczej w Olsztynie. Cytowany w niej Grzegorz Nowaczyk, członek Zarządu Województwa  zapowiada, że kwestie tras rowerowych będą omawiane z wiceministrem rozwoju regionalnego (zapewne chodzi o Program Operacyjny "Rozwój Polski Wschodniej", o którym więcej można przeczytać tutaj) i że planowane są trasy "w północnej części województwa".

Oby te trasy nie były takie jak te (zdjęcia tutaj, chodzi o nieprzejezdne odcinki szlaku R-65 w województwie podlaskim)i oby nie były równie kompromitujące jak droga rowerowa w Gołdapi. Chodzi o potworka wzdłuż wylotu drogi wojewódzkiej numer 651 (kierunek Wiżajny i Szypliszki), która przynajmniej w sierpniu 2005 roku zmuszała rowerzystów do zjechania z jezdni w lewo w miejscu całkowicie pozbawionym widoczności: na łuku w prawo na końcu zjazdu ze stromego wzniesienia. Oczywiście, droga rowerowa była wykonana - a jakże - z kostki betonowej i kończyła się po kilkuset metrach ślepo, bez zapewnienia wjazdu i zjazdu:
droga rowerowa przy drodze woj. 651
Wyjazd z Gołdapi, kierunek Szypliszki, DW 651. Znak B-9 (zakaz ruchu rowerów) po prawej i droga rowerowa po lewej.

Zakręt na DW 651 przed wjazdem na drogę rowerową
Przed chwilą kończy się stromy i bardzo szybki zjazd. Proszę zwrócić uwagę na ledwo widoczny na zdjęciu samochód ciężarowy. On jechał bardzo szybko, tymczasem zgodnie z zamysłem mgr inż. projektanta rowerzysta w tym miejscu ma skręcić w lewo...
wjazd na drogę rowerową
... żeby wjechać w krawężniki i błoto, strzegące dostępu do drogi rowerowej.

początek drogi rowerowej z kostki
Droga rowerowa jest wykonana oczywiście z kostki betonowej, dwukrotnie droższej od nawierzchni bitumicznej i stawiającej ogromne opory toczenia. Niechlujstwo wykonania i projektu świadczy o gospodarzach miasta.

piesi na części rowerowej
Zgodnie z oznakowaniem, dla pieszych przeznaczona jest prawa strona tego "udogodnienia".

nieoczekiwany koniec drogi rowerowej
Po kilkuset metrach droga rowerowa kończy się ślepo. Nawet nie ma jak zjechać z niej na jezdnię, na której czyhają na rowerzystę wielkie samochody ciężarowe.

rowerzyści chcieliby jechać na wprost, a nie w lewo
Zasadniczy problem polega jednak na tym, że rowerzyści wyjeżdżający z Gołdapi drogą wojewódzką 651 - o ile przeżyją wjazd na drogę rowerową - chcieliby pojechać w kierunku Szypliszek i Wiżajn, czyli na wprost a nie w lewo, gdzie prowadzi droga rowerowa i gdzie kończy się jak na poprzednim zdjęciu.



Jak widać droga rowerowa wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 651 jest przykładem inżynierskiej grafomanii. Kilkaset tysięcy złotych zostało wydane tylko po to, aby narazić rowerzystów na śmiertelne niebezpieczeństwo i utrudnić im poruszanie się. Wjazd na nią od strony centrum Gołdapi jest z punktu widzenia rowerowego turysty jadącego z ciężkimi sakwami i rozpędzonego na końcu stromego zjazdu naprawdę dramatyczny. Z kolei rowerzysta jadący drogą krajową numer 651 od Wiżajn do Gołdapi (czyli z głębi ostatniego zdjęcia) nie ma szans, aby wjechać na drogę rowerową. Powód jest banalny: artysta, który ją zaprojektował nie przewidział na nią wjazdu. Jest tylko znak B-9 (zakaz ruchu rowerów) w jezdni. Jeśli na takie buble ma zostać wydane 50 milionów euro z Programu Operacyjnego "Rozwój Polski Wschodniej" to mamy problem.

Nawiasem mówiąc, cytowane w artykule wypowiedzi pana Jarosława Słomy zajmującego się w województwie warmińsko - mazurskim turystyką ("- A czy polski kierowca może być zadowolony z tego, jakie mamy drogi? Mamy potencjał, a sytuacja w najbliższych latach się poprawi - zapewnia. - Nie jestem zadowolony z dzisiejszej sieci dróg rowerowych. Ale z punktu widzenia gmin, trasy rowerowe nie są najważniejsze, na pewno nie tak jak wodociągi i bieżące potrzeby.") zdają się gwarantować, że nic się nie zmieni, bo urzędnicy mają rowerzystów w głębokim poważaniu. Swoją drogą: skąd się biorą pieniądze na "wodociągi i bieżące potrzeby"? Wydawać by się mogło, że m.in. właśnie z turystyki. Ale pan Słoma, urzędowy specjalista od turystyki najwyraźniej wie inaczej.

Marcin Hyła